
Gdy zakładasz nową firmę, możesz myśleć o wielu rzeczach – od modelu biznesowego, czyli tego na czym będziesz zarabiał, przez zakup niezbędnych zasobów które pozwolą Ci stworzyć produkt, aż po markę i elementy z pozoru tak banalne jak wizytówka.
Każdy wie czym jest ten mały kartonik. Jeśli czytasz tego bloga, bardzo możliwe, że sam zwykle nosisz przy sobie kilka sztuk, tak na wszelki wypadek. Wizytówki dostajemy, rozdajemy, a po miłym spotkaniu… lądują one w wielkiej stercie makulatury, chyba że…
Show must go on, czyli nie pozwól sobie na to! Ulotka na której nadrukowano instrukcję składania samolocika to już nie śmieć trafiający bezpośrednio do kosza – nie chcesz jej już zgniatać i wyrzucać, wolisz się nią trochę pobawić, prawda? Śmietnikiem i cmentarzem dla wizytówek jest wspomniany wyżej stos makulatury. Jak wyróżnić się z tego stosu? Pomyśl nieszablonowo i wyjdź poza schemat. Już samo przycięcie wizytówki do innego rozmiaru niż standardowy może zrobić dla Ciebie dobrą robotę.
Parę dni temu na Facebooku znalazłem pytanie od pewnego grafika: “Jak powinienem nazwać swoje stanowisko?”. Czy dzisiaj jest to istotne? Jeśli chcesz podejść do tematu w standardowy sposób – nie ma problemu, ale pamiętaj o stosie. Prezes jednoosobowej firmy naprawdę nie zrobi na nikim wrażenia (może poza najbliższymi). Zamiast podpisywać się standardowym stanowiskiem, może lepiej zamieścić tam zabawny żart branżowy? Paweł Tkaczyk w swojej książce zakamarki marki napisał, że sam zamiast stanowiska stosuje znane z gier RPG “+5 do świadomości marki” i co? Daje do myślenia – i o to chodzi!
Twoja wizytówka to przede wszystkim znak dla jej posiadacza – znam osobę która może mi pomóc w danym temacie. Nie daj o sobie zapomnieć. Jeśli chcesz wiedzieć jak zbudować silną markę, a nie czytałeś jeszcze wpisu o trzech kluczach brandingu, koniecznie nadrób zaległości i… pozostań kreatywny!